Stanislaw Maczek

Narodowe Święto Niepodległości

10 listopada, 2025 Aktualności

W dniu 11 listopada obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości. Jest to data symboliczna. Odzyskanie przez Polskę niepodległości było bowiem procesem, który rozpoczął się przed listopadem 1918 roku i nie zakończył się w dniu przyjęcia przez Józefa Piłsudskiego dowództwa nad Wojskiem Polskim. O kształt granic i byt odrodzonego państwa toczyły się następnie walki w Wielkopolsce i na Śląsku oraz rozgorzała wojna polsko-bolszewicka. Już jesienią 1918 roku rozpoczął się konflikt polsko-ukraiński. Była to pierwsza wojna, jaką toczyła odrodzona Rzeczpospolita. Epizody tego konfliktu rozegrały się również w naszym regionie. 

Dwaj generałowie

W walkach z siłami zbrojnymi Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej w okolicach Ustrzyk Dolnych wzięli udział dwaj późniejsi generałowie Wojska Polskiego – Stanisław Maczek i Aleksander Pragłowski. O ile pierwszy z wymienionych oficerów to postać powszechnie znana, to urodzony w Paszowej, w rodzinie właścicieli tamtejszego majątku, Aleksander Pragłowski pozostaje niesłusznie zapomniany. Już w początkach listopada 1918 roku wstąpił szeregi Wojska Polskiego, do oddziałów tworzonych w obliczu konfliktu zbrojnego z Ukraińcami w jego rodzinnych stronach. Wkrótce Aleksander Pragłowski został dowódcą sanockiej kompanii ochotniczej. Ówczesny porucznik wziął udział w tzw. wyprawie na Chyrów. Oddział sanocki stanowił część grupy ppłk. Józefa Swobody, która liczyła ok. 400 żołnierzy (przede wszystkim szeregowych ochotników), a dodatkowe wzmocnienie formacji stanowił zaimprowizowany pociąg pancerny „Kozak”. Po oczyszczeniu terenu w okolicach Chyrowa, zamiarem było wyruszenie na odsiecz Lwowowi. Oprócz ochotników sanockich na Chyrów ruszyły również kompanie krośnieńska i nowosądecka oraz oddział borysławski. Warto wspomnieć, że dowódcą kompanii krośnieńskiej był ppor. Stanisław Maczek (1892–1994). Późniejszy znany generał tak pisał w swoich wspomnieniach: „20 listopada ruszyła wyprawa na odsiecz Lwowa. Ruszyła na Sanok, gdzie złączyła się z kompanią porucznika Bolka Czajkowskiego, kompanią, która przebiła się z bronią z Borysławia, w której duszą i sercem był porucznik inżynier Szczepanowski, ze znanej polskiej rodziny pionierów przemysłu naftowego. Złączyła się też z kompanią sanocką dowodzoną przez oberlejtnanta kawalerii Leszka Pragłowskiego, w czarnych salonowych spodniach, gdyż wypadki zaskoczyły go na jakimś five o’clocku w okolicy Sanoka. Z kompaniami tymi przyszła cała paka pierwszorzędnych żołnierzy i dowódców.”

Właśnie w wyniku działania ppor. Stanisława Maczka i por. Bolesława Czajkowskiego przejęto w Ustrzykach Dolnych pociąg z zaopatrzeniem dla oddziałów ukraińskich. Stąd wyruszono w kierunku Chyrowa. Miasto udało się zdobyć w wyniku drugiego ataku, do czego walnie przyczynił się Aleksander Pragłowski. Znając doskonale Chyrów i jego okolice, zaproponował atak rozpocząć od zajęcia dominującego nad miastem klasztoru jezuitów. On też objął dowodzenie niewielkim oddziałem (42 osoby), który przez osiem godzin przedzierał się w głębokim śniegu, by zaatakować zabudowania klasztorne od tyłu. Akcja powiodła się – zaskoczone oddziały ukraińskie wycofały się z miasta w kierunku na Felsztyn. Zdobycie Chyrowa, który stanowił ważny węzeł kolejowy, było dużym sukcesem. Trzeba też zaznaczyć, iż osiągnęła go formacja złożona w większości z ochotników nieposiadających doświadczenia bojowego. Wieczorem 27 listopada oddziały polskie zajęły Felsztyn, akcją tą ponownie dowodził por. Pragłowski. W tych dniach objął również dowództwo nad batalionem złożonym z trzech kompanii: sanockiej, krośnieńskiej i nowosądeckiej. Wówczas oddziały ukraińskie przeszły do kontrataku. Oddział Pragłowskiego zajął pozycje obronne w zabudowaniach klasztoru jezuitów w Chyrowie. Walczący w nim ochotnicy odznaczali się nie tylko większym duchem bojowym, ale również charakteryzowała ich lepsza dyscyplina niż w pozostałych oddziałach przeznaczonych do obrony Chyrowa, który ostatecznie został utracony 6 grudnia. Prawdopodobnie Aleksander Pragłowski dowodził jeszcze swoją kompanią, gdy weszła ona w skład sformowanej w Sanoku grupy płk. Henryka Odrowąża-Minkiewicza. Chyrów został odbity 20 grudnia 1918 roku W tym czasie Pragłowski zakończył swoją służbę liniową i stanął na czele referatu amunicji, broni i spraw personalnych wspomnianej formacji płk. Minkiewicza. Tak rozpoczęła się długoletnia służba sztabowa przyszłego generała. Jak jednak podkreślił biograf Pragłowskiego, Daniel Koreś: „Pragłowski, co było dla niego charakterystyczne, nie potraktował pracy sztabowej jako okazji do dekowania się z dala od frontu, co cechowało, niestety, jego niektórych przełożonych.” We wrześniu 1939 roku ówczesny pułkownik Pragłowski został szefem sztabu Armii „Łódź”, a następnie Armii „Warszawa”. Symboliczny awans na stopień generała brygady (najniższy stopień generalski) otrzymał dopiero od gen. Władysława Andersa 11 listopada 1964 roku ze starszeństwem z 1 stycznia tegoż roku.

W pobliżu dworca kolejowego w Ustrzykach Dolnych w czerwcu 2015 roku  powstał mural historyczny nawiązujący do wydarzeń z tego okresu. Malowidło o długości ok. 30 metrów ujrzało światło dzienne dzięki młodzieży z Polski, Litwy i Rumunii uczestniczącej w programie Erasmus+ oraz miejscowym policjantom. Temat przewodni nieco już wyblakłego muralu stanowi wolność, a głównym elementami przedstawionymi na nim jest pociąg pancerny oraz portret generała Stanisława Maczka.

Republika Komańczańska

Mianem Republiki Komańczańskiej określany jest teren na pograniczu Bieszczadów i Beskidu Niskiego, gdzie pod koniec 1918 r. działacze ukraińscy próbowali zaprowadzić władzę w imieniu Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. 4 listopada 1918 r. w Wisłoku Wielkim powołali oni Ukraińską Powiatową Radę Narodową i zgłosili akces do ZURL. Wydarzenia te wpisują się w szerszy kontekst różnych inicjatyw popierających powstanie państwa ukraińskiego. Inicjatorem wiecu w Wisłoku Wielkim był trzydziestopięcioletni ksiądz greckokatolicki Pantełejmon Szpylka. W położonej w pobliżu Komańczy miejscowości zgromadzili się delegaci z trzydziestu okolicznych wsi. Teren „republiki” zamieszkiwało wówczas  ok. 18 tys. osób, a w tej liczbie 500 Polaków i 1000 Żydów. Był to wycinek powiatu sanockiego z okresu galicyjskiego, liczącego niemal 130 miejscowości i ponad 100 tys. mieszkańców, z których ponad połowę stanowiła ludność wyznania greckokatolickiego.

W niektórych opracowaniach spotkać się można, ze stwierdzeniem, że w okolicach Komańczy, miejscowa ludność próbowała stworzyć własne państwo. W rzeczywistości chodziło o stworzenie struktur powiatowych i przyłączenie się do Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej. Nazwa Republika Komańczańska czy też Komaniecka została, zdaniem Bogdana Huka, wymyślona przez Franca Kokowskiego, który poświęcił wydarzeniom z przełomu 1918 i 1919 r. kilka artykułów opublikowanych m.in. w okresie międzywojennym w wydawanym we Lwowie „Litopysie Czerwonoji Kałyny”. Należy podkreślić, że nikt nie używał w 1918 i 1919 r. nazwy „Republika Komańczańska”, a na wydawanych dokumentach posługiwano się pieczęcią z napisem „Komisariat Powiatu Sanockiego w Wisłoku Wielkim”. Okolice Komańczy nie były jedynymi, w których próbowano zainstalować władzę ukraińską. W sąsiednim powiecie leskim komisarzem powiatowym ZURL został Antin Staruch (1856–1938), były poseł na Sejm Galicyjski.

Jak po latach wspominał ks. Pantełejmon Szpylka, wśród osób zaangażowanych w kierowanie „republiką” pojawiały się koncepcje zdobycia Sanoka. Ks. Szpylka nie traktował tych pomysłów jako nierealne. Uważał jednak, że do trwałego opanowania miasta należy posłużyć się regularnym wojskiem: „Sądziłem, że Sanok powinien nie tylko zostać zdobyty, ale i na stałe włączony w skład naszego Państwa Ukraińskiego. Aby to osiągnąć, należało myśleć o zorganizowaniu regularnych sił zbrojnych. Właśnie to było moją główną troską.”

Ks. Szpylka wspominał, że udał się nawet do Budapesztu z nadzieją pozyskania ukraińskich oficerów. Udało mu się przywieźć dwunastu podoficerów, z pomocą których zorganizowane zostały posterunki żandarmerii. Już wcześniej powołana została w każdej miejscowości milicja. Ze wspomnień twórcy „republiki” przebija niezbyt korzystna opinia na temat komańczańskiej milicji: „milicjanci w naszych wsiach zamiast służby przesiadywali nocną porą po domach prywatnych, zabawiając się z dziewczynami i kobietami. Mocno demoralizowało to milicjantów, którzy jawnie i „chwalebnie” zaniedbywali, a nawet lekceważyli swe obowiązki.”

Utrudnieniem dla stworzenia realnej siły wojskowej przez ks. Szpylkę był również brak zrozumienia dla potrzeb komisariatu powiatowego w Komańczy ze strony innych ośrodków młodego państwa ukraińskiego. Np. transport broni, który został wysłany dla Komańczan ze Stryja, został przejęty przez ukraińską placówkę w Lutowiskach.

Zaplecze dla tworzących się w regionie struktur państwa polskiego stanowiły Sanok, Zagórz i Lesko. W tym ostatnim utworzona została co prawda Ukraińska Powiatowa Rada Narodowa z inicjatywy ks. Wasyla Mysyka z Wańkowej, ale nie funkcjonowała zbyt długo. Zagórz stanowił ważny węzeł kolejowy i przez cały okres trwania konfliktu pozostał w polskich rękach. Aby utrudnić przeciwnikowi możliwość transportowania oddziałów, z polecenia ks. Szpylki rozebrano tory na odcinku między Radoszycami a Komańczą. Autor kilku artykułów na temat wydarzeń z okolic Komańczy na przełomie 1918 i 1919 roku, Franc Kokowski (1885–1940) wspominał o zerwaniu torów między Szczawnem i Mokrem, a także o zaimprowizowaniu przez Komańczan pancerki.

Do starć oddziałów ukraińskich z polskimi ochotnikami dochodziło od drugiej połowy grudnia 1918. Najprawdopodobniej 23 stycznia 1919 roku siły polskie przystąpiły do zdecydowanej akcji przeciwko „republice”. Podczas działań aresztowanych zostało około 120 osób. Podczas działań uciekano się do palenia gospodarstw. Jak podaje Tadeusz A. Olszański w swoim szkicu poświęconym Republice Komańczańskiej, Polacy spalili łącznie 27 domów w Szczawnem, Komańczy, Prełukach i Turzańsku. Część najbardziej aktywnych działaczy ukraińskich, w tym ks. Szpylka, udała się na emigrację. Niektórzy trafili do obozu dla internowanych w Krakowie-Dąbiu.

Pomimo likwidacji „republiki” do walk na jej terenie dochodziło jeszcze w kwietniu 1919 roku. W książce Trzy miesiące wolności zamieszczone zostały wspomnienia uczestników potyczek w okolicy Balnicy i Maniowa w tym czasie. Franc Kokowski zaś wspominał o grobie nieznanego żołnierza ukraińskiego, który wówczas poległ i został pochowany na cmentarzu w Maniowie.  Jak podaje Łew Szankowski, żołnierze ukraińscy stacjonujący w Cisnej w połowie maja 1919 roku otrzymali rozkaz przejścia na teren Czechosłowacji, gdzie ich rozbrojono i internowano.